Nie powiem-weszłysmy głęboko- i myślałyśmy ,ze się zgubimy,mna szczęscie nie! Kupiłyśmy sobie ciastka ryżowe i wode (która z resztą wpadła do rzeki ,ale ją wyłowiłam) moja towarzyszka (ma na imię Nina) mi pomogła,na szczęście bo bez jej pomocy byłabym topielcem.Widziałyśmy jakiegoś dziwnego ptaka,niestety nie zrobiłam zdjęcia bo był bardzo płochliwy.Oczywiście starałyśmy byc cicho,ale się przestraszył :(.
no. Po wycieczce do lasy błam tak spragniona ,ze az musiałam kupic w sklepie napój bogów powszechnie znany jako Coca-Cola. Potem okazało się ,ze jadę na konie.Jeździłam na koniu który pod koniec lekcji-ni z tąd, ni zowad zagalopował :/ nie wiem dlaczego . Terasz siedzę w domku i ma zaraz przyjsc koleżanka,pożyczyc książke od techniki. Teraz łapcie przypadkowe zdjecia
May the odds be ever in your favor!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz