Hey Guys! Przepraszam ,ze ne am zdjęc,ale ne zdążyłam zrobic. Nie mam też konkretnego posta więc po prostu napiszę co się działo.
Dzisiaj z koleżanką poszłyśmy do liceum ,gdzie racuje jej mama i bazgrałysmy po tablicach. Oczywiście nie było żadnych nauczycieli i uczniów tylko my i mama tej mojej znajomej.Pierwszy raz byłam w tym liceum,ale ona już znała każdy zakamarek.Jej mama jest wicedyrektorem i nauczycielką od fizyki,więc ne nudziłyśmy sie w jej klasie. Było tam duuużo przedmiotów,których znaczenia nie znałyśmy i dużo z nich wyglądało jak narzędzia tortur,ale fizyka już tak chyba ma.
Po powrocie ze 'szkoły' miałam trochę czasu na poczytanie ksiażki i umycie włosów zaczęłam szykowac się do lekcji jazdy konnej.Jeżdzę co sobotę bo nie mam czasu częściej. Juz zakładałam bryczesy,kiedy zapukała Kamila,moja druga przyjaciółka i zapytała się czy wyjdę, a że nie mogłam to pojechała ze mną na konie. Ona oczywiście nie jeżdziła bo na jazdę trzeba się wcześniej umówic.Jechałam na koniu,który był leniwy przez duże 'L' , nie chciał kłusowac a co dopiero galopowac a do tego był 'gruby' wiec mówią na nia 'Gruba' lub 'buba' Jedyną jej zaletą było to ze miała wygodny kłus.Na szczęście.
Po powrocie do domu poszłam jeczcze na dwór z Kamilą i byłyśmy tam prawie do zachodu słońca.Byłam tak zmęczona ,ze ledwo wdrapałam sie po schodach i miałam ochotę na ciepłą herbatkę a tu nici,bo czajnik się zepsuł i musiałam zaparzyc wodę w garnku.
zapamiętac: kup nowy czajnik
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz